Cześć i czołem, już jestem! :-)
Wczoraj się zakochałam, wieczorem po zumbie odpaliłam sobie YouTube i wpadłam całkiem przypadkiem na kanał dziewczyny
LoeyLane, ma ona ponad milion subskrybcji i jest plus size! Weszłam na filmik w którym robiła przymiarki strojów kąpielowych na sobie i przepadłam! Na moje oko waży ona ok. 130kg, jej ciało mogłoby się zdawać jest brzydkie i zaniedbane ale to ile ona ma w sobie ... seksu i pozytywnej energii, to sprawia ,że jej ciało jest piękne! Pokazuje swoje nogi, brzuch a ja patrzę na nią z otwartą buzią i myślę sobie " ej dziewczyno wymiatasz!" ! To jest właśnie to o czym często mówię, jeżeli my siebie pokochamy to i świat nas pokocha! Ja czasem dostaje komentarzy " wcale nie masz idealnego ciała " - owszem nie mam ale czy ja kiedykolwiek powiedziałam, że mam idealnie ciało? Nie! Zdarzyło mi się powiedzieć, że moje ciało dla mnie jest super! Ale nie twierdzę, że jestem najpiękniejsza i naj naj naj! Ale akceptuje siebie w 101%! Teraz ktoś spyta się " ej ale przecież w Tobie nie ma nic takiego wspaniałego." No i oczywiście nie ma we mnie nic nadzwyczajnego ale właśnie o to chodzi by akceptować swoją normalność. Co było ciężko mi w sobie zaakceptować?
Już mówię, uda! Naprawdę mam ogromne uda! Wiele z Was które widzi mnie tylko tutaj mówi " dziewczyno wcale nie masz wielkich ud co Ty pleciesz!" ale uwierzcie MAM! Nie przerabiam swoich zdjęć aby się wyszczuplić jednak jestem "mistrzem" w pozowaniu :-D Albo patrzę na te moja uda zbyt krytycznym wzrokiem! Pamiętam, że gdy ważyłam te 104kg moim marzeniem było kupić sobie rurki... Wtedy niestety miałam problem bo jeżeli spodnie pasowały w pasie to trzaskały w udach, a jeżeli pasowały w udach to wisiały w pasie. Nawet jeżeli jakieś znalazłam to i tak po miesiącu chodzenia przecierały mi się właśnie na tych cholernych udach, i musiałam dawać mojej babci która jest krawcową aby mi je łatała, wiem wstyd no ale cóż :-). Pomimo wszystko zawsze podchodziłam do życia z uśmiechem i może właśnie dlatego nikt nie dał mi nigdy odczuć, że jestem "inna". Pewnie jesteście ciekawi jak to było w szkole, kiedy byłam grubym dzieciakiem?
W podstawówce zdarzało się, że ktoś mnie wyzwał ale to nie były jakieś bardzo obraźliwe słowa bo zwyczajnie ich nie pamiętam, nigdy nie płakałam w koncie przez to i nigdy nie byłam szykanowana. Wydaję mi się, że to sprawa mojej samoakceptacji. Ludzie wybierają słabszych ja może byłam grubsza ale nie słabsza. Tak samo w gimnazjum, zresztą moje gimnazjum i podstawówka były w jednym budynku więc byli to Ci sami ludzie, plus parę nowych ale fantastycznych osób. W tym momencie muszę powiedzieć, że oddałabym dużo aby wrócić na jeden dzień do "3B". W technikum zaczęłam się już odchudzać także tam też nie słyszałam, nic obraźliwego. Może ktoś za moimi plecami coś o mnie mówił; tyle że to co za moimi plecami to totalnie mnie nie obchodzi... :-)